Elena nigdy nie podniosła głosu. Nie było kłótni, łzawych ultimatum, dramatycznych rozstań. Została – dla dzieci, nie dla niego. Zbudowała życie wypełnione drobnymi, regularnymi gestami: prowadzeniem skromnej praktyki psychologicznej, oszczędzaniem na koncie osobistym, nadzorowaniem nauki dzieci i utrzymaniem domu, którym Raúl lubił się chwalić jako dowodem swojego idealnego życia.
Jego przyjaciele zazdrościli mu opanowania.
„Masz tyle szczęścia, Eleno” – mówili. „Raúl traktuje cię jak królową”.
Przeczytaj więcej…
Uśmiechnęła się uprzejmie i odpowiedziała: „Mam to, co najważniejsze: moje dzieci”.
Wewnątrz żyła jak cień — nieruchoma, niewidzialna, ale silniejsza, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Iluzja się rozpada
Dwanaście lat później iluzja prysła. Raúl zaczął więdnąć: jego ciało więdło, skóra stawała się woskowata. Diagnoza spadła jak grom z jasnego nieba: zaawansowany rak wątroby.
Człowiek, który kiedyś chodził z arogancją i urokiem, nie mógł już wytrzymać. Podróże służbowe zastąpiły szpitale. Łóżko, które stało puste, stało się jego więzieniem.
I przez każdy bolesny dzień i każdą nieprzespaną noc, to Elena się nim opiekowała. Była przy nim, karmiła go łyżka po łyżce, zmieniała mu pościel, koiła jego rozpaloną skórę. Dla pielęgniarek i lekarzy była święta.
„Jakież oddanie” – szeptali. „Ona wciąż tak bardzo go kocha”.
Ale miłość nie miała z tym nic wspólnego. To, co ją tam trzymało, to obowiązek – forma moralnej jasności, którą osiąga niewielu ludzi.
Kobieta w czerwieni
Pewnego pięknego popołudnia w szpitalnym korytarzu rozległ się stukot wysokich obcasów. Weszła młoda kobieta w czerwonej sukience, o odurzającym i pewnym siebie zapachu perfum, z opanowanym wyrazem twarzy. Zamarła, widząc Elenę siedzącą spokojnie i z pogodą ducha przy łóżku, z wilgotną szmatką w dłoni.
