Sześciu. Policzyłem ich w myślach. Sarah, David, pan Harold, pani Carol i pozostała dwójka.
„Mamo, jesteś tutaj” – powiedziała Sarah, wychodząc z kuchni. Miała na sobie szmaragdowozieloną sukienkę. Wyglądała pięknie i szczęśliwie.
„Wesołych Świąt, moja kochana” – powiedziałem, przytulając ją.
Przytuliła mnie tak samo, ale był to krótki i niezręczny uścisk.
„Chodź, chcę cię komuś przedstawić” – powiedziała, biorąc mnie za rękę.
Zaprowadziła mnie do salonu. Tam pani Carol siedziała na głównej sofie, jakby była właścicielką. Miała na sobie bordową sukienkę, perłowy naszyjnik i perfekcyjnie ułożone włosy. Obok niej siedziała młoda para, której nie znałam.
Mamo, to są Christopher i Jessica, kuzyni Davida. Pochodzą z Chicago.
Ach. Pozostałe dwa krzesła.
„Miło mi poznać” – powiedziałem, ściskając im dłonie.
„To dla nas wielka przyjemność, proszę pani” – odpowiedział Christopher.
Pani Carol przyjrzała mi się uważnie.
„Pani Miller, jaka punktualna. Proszę usiąść, proszę usiąść. Czy chce pani coś do picia?”
Nie wstała, żeby mnie powitać. Nawet nie podała mi ręki.
„Nie, dziękuję. Nic mi nie jest.”
Siedziałem na osobnym krześle, z dala od grupy. Pan Harold wyszedł z tarasu z kolejną lampką wina.
„Ach, pani Miller. Dobry wieczór. Wesołych Świąt.”
„Wesołych Świąt, panie Haroldzie.”
I tak siedziałem w salonie domu, który kupiłem, otoczony rodziną mojego zięcia, podczas gdy moja córka biegała tam i z powrotem, podając przystawki, które przyniosła pani Carol — niewidzialna, niezręczna, nie na miejscu.
Minęło trzydzieści minut luźnej rozmowy. Christopher i Jessica rozmawiali o swojej podróży. Pan Harold komentował pogodę. Pani Carol dzieliła się anegdotami ze swoich wakacji w Europie. David śmiał się w odpowiednich momentach. Sarah kiwała głową na wszystko, co mówiła teściowa.
A ja? Byłem tam. Ale mnie tam też nie było.
Dokładnie o godzinie 7:00 rano Sarah ogłosiła:
“Obiad gotowy. Proszę przyjść do jadalni.”
Wszyscy wstali. Ja też. Podeszliśmy do stołu. Pani Carol siedziała na czele stołu, jak matriarcha, jak królowa – David po jej prawej, Sarah po lewej, pan Harold obok Davida, Christopher i Jessica po drugiej stronie. A ja?
Zostałem siedząc na drugim końcu stołu, zupełnie sam po drugiej stronie stołu, wiele mil od mojej córki.
Usiadłem powoli i w tym momencie coś we mnie pękło.
Dawid przyniósł indyka. Sarah przyniosła dodatki. Pani Carol uniosła kieliszek.
„Rodzino, zanim zaczniemy, chciałbym wznieść toast.”
Wszyscy wznieśli toasty. Ja też, choć ręka mi się trzęsła.
Chcę podziękować Bogu za tę piękną rodzinę, którą stworzyliśmy. Za mojego syna Davida, który napawa mnie dumą każdego dnia. Za Sarę, która jest jak córka, o jakiej zawsze marzyłam. Za ten piękny dom, w którym jesteśmy razem dzisiaj. I za tę idealną chwilę. Na zdrowie!
„Na zdrowie!” krzyknęli wszyscy.
